Diana Krall - The Girl In The Other Room (rel.2004) |
Front Cover | Album Info | |||||||||||||||||||||||||||||||
![]() |
|
Track list | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
Notes |
Gazeta Wyborcza, 25-04-2004: Znakomita odmieniona, dojrzalsza Diana Krall "The Girl In Other Room" to płyta nawiązująca do eksperymentów Cassandry Wilson i Patricii Barber, ukazująca akademicką dotychczas Krall, w nowym świetle. Skąd ta zmiana? Sprawcą jest zapewne mąż Diany Elvis Costello. Na dwanaście tematów, sześć to wspólne dzieła, z których na uwagę zasługują: kompozycja tytułowa oraz perełka tego albumu "Departure Bay". Fanów Costello zaintryguje interpretacja jego "Almost Blues", a wyznawców Joni Mitchell zachwyci rewolucyjna wręcz wersja słynnego "Black Crow". Diana Krall przestaje być na najnowszym krążku jazzową lalką Barbie. Jej śpiew ma pazur, dość posłuchać wspaniałej wersji "Temptation" Toma Waitsa. Bezwzględnie o końcowym efekcie przesądza też "lista płac": tacy giganci jak Peter Erskine grający na bębnach wymiennie z Terri Lyne Carrington i Jeffem Hamiltonem, kontrabasista Christian McBride oraz gitarzysta, Anthony Wilson. Liderka tradycyjnie akompaniuje sobie na fortepianie, raz tylko oddając go Neilowi Larsenowi (w "Temptation"). Tembr głosu Diany Krall stał się bardziej szorstki, spójny z klimatem albumu, a jakość realizacji dźwięku, mistrzostwo. W grudniu wokalistka wystąpi w Warszawie.~Piotr Iwicki Czy autor słuchał Dianę wcześniej? Raczej nie... Gość: MarcinStępień 26.04.2004 14:55 Czy osoba, która napisałą tą notkę jest świadoma istnienia innych albumów Diany? Jak można nazywać ją Barbie po płycie All For You czy Stepping Out? Pazurki, jak każda prawdziwa kobieta zresztą, pokazuje tam, gdzie trzeba jak "Devil May Care", zarówno w wersji studyjnej jak i koncertowej, czy "Don't Put Your Lips So Close To My Cheek". I jak rasowa kobieta potrafi momentalnie zmienić nastrój na romantyczny śpiewając i grając "I've Got You Under My Skin" czy "Garden In The Rain". Ray Charles, zdaje się, kiedyś powiedział bardzo pięknie, że Diana ma głos jak whisky z miodem. I taki ma właściwie od zawsze. Z delikatnymi zmianami od ulubionego napoju. Nie bardzo rozumiem też porównania do Cassandry Wilson i Patricii Barber, zwłaszcza w kontekście tzw.eksperymentów. Wymienione Panie robią swoje eksperymenty i u nich akurat to uważane jest za normę. Novum u Diany polega na tym, że śpiewa w końcu kilka swoich kompozycji. Trudno też mówić o tym, że Neil Larsen zastępuje Dianę. Miałoby to miejsce, gdyby grał on na fortepianie a Diana w tym utworze nie. Tak przynajmniej nakazywałaby logika i najoczywistrze rozumienie słowa "zastępować". Ale po pierwsze: Larsen nie gra na fortepianie a na instrumenice, który nazywa się Hammond B3 (rodzaj syntezatora) a Diana ma tam swoje bardzo, bardzo dyskretne wstawki fortepianowe i subtelną solóweczkę pod sam koniec. W tle słychać Larsena. Szanowny Dziennikarzu albo Dziennikarko, polecam spędzenie miłego wieczoru z muzyką z tej płyty. Najlepiej z wyłączonym telewizorem. |